Wpisy archiwalne w miesiącu

Sierpień, 2007

Dystans całkowity:165.00 km (w terenie 155.00 km; 93.94%)
Czas w ruchu:05:00
Średnia prędkość:19.00 km/h
Liczba aktywności:2
Średnio na aktywność:82.50 km i 5h 00m
Więcej statystyk

Wyprawa do Czech 3.08.2007

Wyprawa do Czech 3.08.2007

3 sierpnia korzystając ze wspaniałej pogody wraz z kumplem Michałem postanowiłem wybrać się po raz kolejny do Czech. Swoją trasę rozpoczęliśmy w Ligocie-Miliardowicach. Z tamtad skierowalismy się na Bronów, a następnie Wiślaną Trasą Rowerową w stronę Landeka. W Landeku wyjechaliśmy koło sklepu na skrzyzowaniu z drogą na Skoczów. Skręciliśmy w ta drogę podziwiając podczas przejazdu przez miejscowość Iłownica widok na tzw. górkę rudzicką i okolice Roztropic. Przy okazji zobaczyliśmy w jakim stadium są prace przy budowie kościoła w Iłownicy. Skierowaliśmy się do lasu, gdzie w srodku lasu było skrzyzowanie z trasą rowerową Euroregionu Śląsk Cieszyński. Jadąc kawałek tą trasą wyjechaliśmy w Zaborzu przy stawach PAN. Tam jechaliśmy w stronę kościoła, obok którego jadąc prosto wjechaliśmy do Drogomyśla. Przez tą miejscowość przejechaliśmy główną drogą-jechaliśmy po moście nad Wisłą i dojechaliśmy do skrzyżowania z sygnalizacją świetlną. Pojechaliśmy prosto do Pruchnej, mijając po drodze "panów niebieskich", którzy czychali na niesfornych kierowców. Jak dotąd trasa przebiegała w miarę równymi terenami, ale w Pruchnej zaczęły się liczne podjazdy i zjazdy na szczęście dla nas niezbyt męczące-jak się później okazało taka trasa wiedzie aż do samej granicy. Przez Pruchną szybko przejechaliśmy mijając knajpę o dziwnym napisie na szyldzie "Ale wsio dlo wos" i mleczarnię. Wyjechaliśmy na skrzyżowaniu z drogą nr 938 gdzie rozciąga się wspaniały widok na Beskidy, okolice Cieszyna oraz okolice Jastrzębia. Po przejechaniu kilku metrów tą drogą, skręciliśmy w prawo w kierunku Zebrzydowic. Na końcowym odcinku tej drogi w Kończycach Małych (tuż przed skrzyżowaniem z drogą 937 koło Slovnaftu) czekał na nas gigantyczny zjazd!!! Po przejechaniu na wprost na skrzyżowaniu bardzo długi podjazd. Ze szczytu rozciąg się ładny widok. W Kończycach Podlesiu za tartakiem jest już las, który rośnie już na terenie Czech. My jednak jechaliśmy aż do Kaczyc. Tam na skrzyżowaniu koło cmentarza na wprost jedzie się na turystyczne przejście graniczne, jeśli ktoś chce pokonać ogromny zjazd i podjazd to niech skręci w lewo. My jechaliśmy prosto-aż wyłoniła się tablica graniczna. Przez drogę przechodził pokrzywiony szlaban, obok którego stała kolejna tablica zawierająca m.in ostrzeżenie przed ptasią grypą... Zaraz za szlabanem był słup graniczny i postanowilismy sobie zrobić tutaj odpoczynek. Dowodu Osobistego nawet nie wyciągaliśmy, bowiem nie ma tam żadnej kontoli celnej. Po odpoczynku ruszyliśmy do Karviny. Pojeździliśmy sobie trochę po mieście i parku darkowskim, a następnie skierowaliśmy się do Petrovic. Ze szczytu kolejnego wzniesienia rozciąga się widok na Czechy (widać elektownię w Dziećmorowicach) i Polskę (Jastrzębie, Zebrzydowice). Zjechaliśmy do Petrovic, a ztamtąd do Dolnich Marklovic. Skierowaliśmy się w stronę granicy z Polską, którą przekroczyliśmy w Marklowicach Górnych. Tutaj jest kontola celna i trzeba pokażać Dowód. Z Marklowic jechalismy do Zebrzydowic. Tam skręciliśmy na wąską drogę, gdzie był spory podjazd. W efekcie wyjechaliśmy na drogę, którą jechalismy z Pruchnej. Wracaliśmy tą drogą aż do Zaborza, gdzie koło kościoła skręciliśmy do Mnicha, a potem wyjechaliśmy w Chybiu. Przejechaliśmy przez centrum obok mijając Sanktuarium NMP Gołyskiej. Zawitaliśmy w Zabłociu, a po przejechaniu mostu na Wiśle w Strumieniu. Teraz jechaliśmy drogą do Pszczyny, po drodze podziwialiśmy widoki na Jezioro Goczałkowickie, przy brzegu którego odpoczęliśmy mocząc nogi. Ufff ależ to była ulga... Po klkunastu kilometrach zawitaliśmy do Pszczyny, gdzie się pożegnaliśmy. Ja wracałem do domu przez Goczałkowice i wał jeziora do Zabrzega, a z tamtąd do Ligoty.

Wyprawa udała się, było upalnie.

Więcej na http://roba25.pl.tl/Czechy-3-.-08-.-2007.htm

Kierunek Mosty u Jablunkova

Kierunek Mosty u Jablunkova


Mosty u Jalunkova to miejscowość górska na pograniczu Polski, Czech i Słowacji. Słynie przede wszystkim ze "ski Arealu Mosty"-czyli wielkiego ośrodka narciarskiego.

Moja wyprawa do tej miejscowości to jakby to określić-wyprawa "na otarcie łez". Dlaczego? Jak już dociekliwi zdąrzyli zauwarzyć moją pasją w zimie są narty. Wizyta w tej miejscowości miała być już w zimie. Chodzilo konkretnie o wystepie na ski arealu na nartach. Niestety liczne problemy ze śniegiem uniemożliwiły te zamiary. Niedosyt był ogromny!!! Nie dało mi to jednak spokoju i wspólnie z siostrą wpadliśmy na rewelacyjny pomysł:skoro zimą się nie udało-to dlaczego nie spróbować latem...Dalsza część pomysłu to oczywiście znakomite połączenie moich dwóch wielkich pasji:nart i rowera-a konkretniej to brzmi:Wyprawa rowerowa na stok narciarski!!! Rewelacja po prostu!!!

Wyprawa doszła do skutku 2.08.2007 roku. Rozpoczęła się o godz.7:00 startem z przed domu. Skierowaliśmy się przez Landek, Iłownicę, Pierściec, Kiczyce do Skoczowa. Tam zaś szlakiem rowerowym "Greenways"Kraków-Morawy-Wiedeń przez Bładnice, Godziszów do Goleszowa. Z tamtąd szlak wiedzie do Dzięgielowa. Tam widzieliśmy ruiny cementowni i przejeżdzaliśmy bardzo widokową trasą. Potem szlak skręcił do lasu, gdzie zobaczyliśmy coś dziwnego w postaci niby asfaltu ,niby betonu. Potem wyjechaliśmy już na drogę i skierowaliśmy się do Lesznej Górnej. Tuż przed przejazdem przez granicę szukałem kantoru, który kiedyś tam był-niestety nie udało się i bez koron wjechaliśmy na przejście graniczne. Obok tego przejścia pasły się krowy, które najwyraźniej nie miały świadomości, że przekraczają granicę państwa, bo nikt ich nie pilnował!!! Na przejściu celnik siedzący na murku i wygrzewający się w słońcu "kapnął się", że czekamy na niego,aż sprawdzi dowody, co oczywiście zrobił. Wjechaliśmy do Czech.

Tam zaraz są sklepy i kolejny zamknięty kantor!!! Po chwili rozmowy z ładną Czeszką dowiedziałem się, że najbliższy kantor jest w Trzyńcu. Pojechaliśmy do Trzyńca i wymieniliśmy kasę. Z Trzyńca mijając elektrownię, drogą ruszyliśmy do Jabłunkowa, po drodze odwiedzając Wędrynię, Bystrzycę i Gródek. Zaczęły nam się ukazywać przepiękne widoki na Beskid Śląski z Czantorią, Soszowem i Stożkiem, oraz na Beskid Morawskośląski z Łysą Górą na czele.
Wadą był duzy ruch samochodów na tej drodze, która wiedzie obok linii kolejowej. Teren był zatem płaski. Wjechaliśmy na rynek w Jałunkowie i trochę odpoczęliśmy zwiedzając to miasteczko.Nastepnie ruszyliśmy juz po górkach do Mostów.
Nazwa nie przypadkowa, bo jadąc do tej miejscowości są na drodze duże mosty nad dolinami-jak ktoś był na Słowacji to wie jak to wygląda pięknie. W oddali ukazywał się już cel naszej wyprawy-"Ski areal". Po pokonaniu kilku wzniesień i ukradnięciu kilku pysznych jabłem z ogrodu zawitaliśmy pod stokiem.

To miejśce to prawdziwy raj nie tylko zimą, ale równierz latem. Znajduje się tam park linowy i tor saneczkowy oraz ...wyciąg dla
rowerów!!!


Jak to zobaczyłem to mnie normalnie zamurowało!!! Taki specjalny rower bez hamulców, siodełka i pedałów zaczepia się do wyciagu (który w zimie służy nam-narciarzom), jedzie się na szczyt stoku narciarskiego i zjeżdza na dół.


My odpoiczywaliśmy pijąc m.in cytrynową Coca Colę!!! Podziwialiśmy to miejsce, które jest położone zaledwie kilometr od granicy czesko-słowackiej. Zapadła decyzja,że trzeba tu wrócicić-ale zimą na narty!!! Mamy nadzieję, że się to już w końcu uda!
Wróciliśmy się do Jabłonkowa, a tam w centrum skręciliśmy w stronę granicy z Polską. Jechaliśmy pod górkę przez Pisek i Bukowiec. W Pisku widzieliśmy ladny kościół, a tuż obok granicy w Bukowcu kolejny stok narciarski w Czechach. Skręciliśmy ku turystycznemu przejściu Bukovec/Istebna, które jest w miejscu, gdzie Olza wypływa z Polski do Czech.
Po przejechaniu granicy, jechaliśmy lasem po górkę do Istebnej. Po drodze ochłodziliśmy się w źródełku i zobaczyliśmy "kosmiczne miejsce".
W Istebnej drogą skierowaliśmy się w stronę Wisły. Na przeszkodzie w szybkim dotarciu do miasta Adama Małysza, stanęła Przełęcz Kubalonka, którą zdobyliśmy!!!
Wyprawa zakończyła się na stacji kolejowej w Wiśle Głebcach. Tam zmęczeni wsiedlismy do pociągu i pojechaliśmy do Czarnolesia i do domu.


Wyprawa zakończona dużym sukcesem i wielką nadzieją na zimę!!! Pogoda dopisała-było bardzo ciepło,a skutki tego odczuliśmy na własnej opalonej skórze!!! Za 3 dni wyruszyliśmy ale już samochodem w gigantyczną wyprawę do Międzyzdrojów nad Morzem Bałtyckim.


Zainteresowanych Ski arealem Mosty u Jablunkova zapraszam na ich stronę( niestety po czesku ale przecież czeski nie jest trudny dla Polaka)
www.skimosty.cz/