Wpisy archiwalne w miesiącu

Lipiec, 2008

Dystans całkowity:428.00 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:b.d.
Średnia prędkość:b.d.
Liczba aktywności:3
Średnio na aktywność:142.67 km
Więcej statystyk

Trójstyk

Poniedziałek, 28 lipca 2008 · Komentarze(0)
Trójstyk granic...

28 lipca 2008 roku-to historyczny i wyjątkowy, a nawet przełomowy dzień-jeśli chodzi o moje wyprawy rowerowe...
Wyprawa na trójstyk granic Polski, Czech i Słowacji, od dwóch tygodni nie mogła dojść do skutku, ze wzgledu na fatalną pogodę. Ale w końcu: co się odwlecze, to nie uciecze.

Tego dnia o godz.6:00 rozpocząłem planowaną właśnie juz 2 tygodnie wcześniej wyprawę rowerową na trójstyk w Jaworzynce. to co wyjątkowe, to fakt,że zabrałem ze sobą małą polską flagę z godłem. Z Ligoty jadąc WTR (Wiślaną Trasą Rowerową) skierowałem się w stronę Landeka, a ztamtąd główną drogą przez Iłownicę do Pierśca. Ledwo wjechałem do Pierśca, a już musiałem się zatrzymać-poszła dętka w tylnim kole. Na szczęście zawsze mam ze sobą drugą dętkę i zestaw naprawczy, dzięki któremu załorzyłem nową dętkę- to poprostu doświadczenie...Jechałem dalej-przez Pierściec i Kiczyce do Skoczowa, gdzie wjechałem ponownie na WTR. Trasa ta zaprowadziła mnie aż na rynek w Wiśle, gdzie musiałem czekać aż otworzą sklep rowerowy, bo chciałem kupić dętkę. Podczas oczekiwania (prawie godzina zeszła) siedziałem nad Wisłą i jadłem posiłek, który zakupiłem w jednym z tamtejszych sklepów.Kupiłem też napój izotoniczny. Po godzinie w "rowerowym" powiedzieli, że dętek nie ma. No coż, straciłem godzinę "po darmo"-czekając aż otworzą sklep rowerowy bez dętek dla rowerów. Ale miałem jeszcze ze sobą łatki, to ruszyłem główną drogą do Głębiec, a z tamtąd na Przełęcz Kubalonka. Nie jechałem serpentyną, tylko zakręty "ściąłem" jadąc pod górę zielonym szlakiem turystycznym. Pech chciał,że akurat tą drogę remontowano...Po chwili, wyjechałem na przełecz i wjechałem do Istebnej. Tutaj był szybki zjazd i kolejny ciężki podjazd do centrum wsi. Moim oczom ukazywały się bardzo ładne widoki na Baranią Górę i czeskie Zaolzie. Z Istebnej jadąc cały czas prosto, po pokonaniu kolejnego podjazdu, zawitałem w Jaworzynce. Tam równierz były znakomite widoki. Jechałem prosto,aż do petli autobusowej na "Trzycatku".Z tamtąd jechałem wąską, asfaltową drogą, która zaprowadziła mnie do dawnego przejścia turystycznego z Czechami. Od tego miejsca, zaczyna się specjalny chodnik wiodący na trójstyk. Jak zobaczyłem to miejsce, to aż poczułem ulgę i pomyślałem, że się udało. Moim oczom ukazały się 2 trójkątne obeliski, jakieś mostki, polana i las.Prowadząc rower, zszedłem chodnikiem ku tym obeliskom. Tuż przy chodniku stoi polski obelisk, a zaraz idąc jakieś 3 kroki na zachód mamy czeski obelisk.Słowacki obelisk znajduje się po drugiej stronie potoku dokładnie na południe od polskiego. Żeby się dostać na stronę słowacką musimy przejść po moście nad potokiem. Patrząc z mostu na dół po prawej stronie w potoku zobaczyłem mały obelisk, wyznaczający miejsce zetknięcia się granic Polski, Czech i Słowacji. Jednocześnie przejeżdżając przez most mój rower pierwszy raz w historii zawitał na Słowacji. Stało się to dokładnie o godz. 11:36. Obok słowakiego obelisku znajduje się zadaszone miejsce odpoczynkowe (ławki, stoły itp). Na każdym obelisku znajduje się nazwa państwa i jego godło.
Flaga powiewała w jedynym takim miejscu w Europie!!! Po odpoczynku, postanowiłem jechać dalej-na Słowację. Leśnym traktem zajechałem do stacji kolejowej Černe při Čadcy. Pojeździłem trochę po tej miejscowości Černe. To na co zwróciłem uwagę, to były porozwieszane po całej miejscowości głośniki-taki wiejski radiowęzeł!!!Jest to pozostałość po komuniźmie... Miejscowość ta ładnie jest położona w dolinie potoku Čerńanka na trasie Zwardoń-Čadca.Zawróciłem, w rejonie kościoła i wróciłem na trójstyk, gdzie doszło do wyjątkowego spotkania. Otóż przy stole spotkało się trzech rowerzystów: Polak (ja), Czech i Słowak.Najdziwniejsze, jest to,że potrafiliśmy ze sobą porozmawiać,gdyż nasze języki są bardzo podobne. . Słowak pytał się Czecha, jak dojechać przez Hrčavę do Bukowca. Z kolei zaś Czech pytał się mnie jak dojechać do Wisły. Po krótkiej wymianie poglądów na temat rowerownia Słowak pojechał do Czech, a Czech do Polski. Ja (Polak) zostałem jeszcze na terenie Słowacji, ale wkrótce ruszyłem przez Polskę do Czech. Zawitałem w miejscowości Hrčava i jechałem asfaltową drogą wzdłuż granicy czesko-słowackiej, którą wyznacza ten sam potok co na trójstyku. Granica ta (podobnie jak i sam trójstyk) powstała 1.01.1993 roku, kiedy to rozpadła się Czechosłowacja.Droga jechałem aż do sklepu, gdzie kupiłem wodę mineralną, a następnie wjechałem na główną drogę wiodącą serpentynami wzdłuż granicy czesko-słowackiej. Po zjechaniu kilkoma serpentynami skręciłem w trasę 6080 wiodącą do miejscowości Pisek. Z drogi widać było Słowację, Polskę i Czechy (Mosty u Jablunkova-gdzie byłem rowerem i na nartach w 2007 roku). Po pokonaniu gigantycznego zjazdu zawitałem do Piska, gdzie wjechałem na drogę wiodącą z Jablunkova do Jasnowic.Skierowałem się na dawne przejście turystyczne, będące w miejscu,gdzie Olza wypływa z Polski do Czech. Tutaj jeszcze są szlabany graniczne-Schengen jednak tu nie dotarło jakoś...Skręciłem w prawo mijając zwały drewna i pustą ciężarówkę, w której nikogo nie było. Jechałem wąską, leśną, asfaltową drogą. Po chwili z przeciwka nadłechał traktor, a jego kierowca pytał się mnie czy widziałem ciężarówkę i czy ktoś tam był. Odpowiedziałem,że ciężarówka stała, ale "chłopa tam nie było". Jechałem dalej do Istebnej, gdzie wjechałem na drogę wiodącą na Kubalonkę (już tam wcześniej byłem jak jechałem do trójstyku). Na przełęczy skęciłem w stronę "zameczku". "Zameczek" to Rezydencja Prezydenta RP. była tam też fajny zjazd. wyjechałem nad Jeziorem Czerniańskim, w którym łączy się Biała i Czarna Wisełka tworząc Wisłę. Tam też zaczyna się WTR. Jadąc z Czarnego do Wisły-Uzdrowiska, postanowiłem sprawdzić jak wygląda przebudowywana skocznia w Malince. Prace są już na etapie końcowym i planuje się już otwarcie skoczni, która będzie nazwana imieniem Adama Małysza. Z Malinki pojechałem do Uzdrowiska, by jadąc WTR opuścić rozdzinne miasto Adama Małysza. Do domu wróciłem z Wisły dokładnie tą samą trasą co jechałem rano. Początkowo nie miałem tego w planie-miałem wracać pociagiem, ale musiałbym na niego czekać, więc postanowiełem jechać do domu rowerem (siły na to pozwoliły)...Kiedy wjechałem do Ligoty, na niebie zobaczyłem coś niezwykłego!!! Leciały 3 balony...To sporadyczny widok w tej miejscowości.

I tak zakończyła się historyczna wyprawa. Była to pierwsza rowerowa wizyta na Słowacji, a zarazem 23 na terenie Czech. Pogoda wręcz wymarzona: 25 stopni i bezchmurnie z lekkim wiaterkiem, ktory ożeźwiał. Podjeżdżanie na Kubalonkę i górki w Istebnej i Jaworzynce było trochę męczące, ale to zmęczenie było tylko chwilowe a widoki naprawdę piękne!!! Sił dodawały mi posiłki w Wiśle i na trójstyku, oraz woda zmieszana z napojem izotonicznym. Wyprwa była też testem nowego dużego bidonu zakupionego wcześniej w Czechach. Dystans jaki pokonałem to 162 kilometry, z czego dokładnie 60 km to odległość z domu na trójstyk. W domu zawitałem przed około 20:00.


Galeria zdjęć jest tutaj.

Kaczyce

Wtorek, 22 lipca 2008 · Komentarze(0)
Kaczyce i okolice...


Pewnego dnia podczas samochodowej wizyty w sklepie "Giga Sport" w czeskiej Karvinie zobaczyłem interesujący bidon rowerowy, który miałem zamiar kupić. Niestety byłem przekonany,że nie mam kasy na niego i go nie kupiłem. Po powrocie do domu, okazało się,że pieniądze jednak miałem i to nawet podczas wizyty w tym sklepie!!! Wtedy też narodziło się twierdzenie:Muszę tam wrócić i go kupić!!!



Nie jestem jednak zwolennikiem jazdy samochodem, to też po bidon pojechałem na rowerze, a stało się to 22 lipca 2008 roku...

Tego dnia pogoda była pochmurna, ale nic nie wskazywało na deszcz, więc wypad mógł się obyć. Wyprawę rozpocząłem w Bronowie, skąd Wiślaną Trasą Rowerową (WTR) i "Greenways" dotarłem do Landeka.Tam skierowałem się w stronę lasu, w ktorym skręcłem na żółty szlak Euroregionu Śląsk Cieszyński i dotarłem nim przez las do Zaborza. Tam znaną mi trasą (jechałem nią już wielokrotnie) jechałem przez Drogomyśl i Pruchną do Kończyc Małych.W tej miejscowości przy mojej trasie znajduje się grób Majora Cezarego Hallera, kóry dowodził Wojskiem Polskim podczas najazdu czeskiego na Śląsk Cieszyński w 1919 roku.Tam jednak w okolicach "Slo-naftu" skręciłem w stronę Sanktuarium Maryjnego.Obok kościoła znajduje się też zamek i płynie Piotrówka. Postanowiłem jechać lokalnym szlakiem żółtym prowadzącym do granicy w Kaczycach Górnych. Po drodze jechałem obok "Strusiolandu" w Kończycach Małych. Pierwszy raz w życiu na własne oczy widziałem strusie!!! Mieści się tam Agroturystyka. Szlak zaprowadził mnie do Pogwizdowa w okolice stacji PKP i osiedla bloków-są to bloki wybudowane dla górników pracujących w byłej KWK Morcinek Kaczyce. Odwiedziłem równierz tereny kopalni "Morcinek" w Kaczycach. Zdewastowane budynki świadczą o kopalni, która fedrowała tu w latach 90-tych i została zamknięta w 2002 roku. Od tego momentu wszystko popada w ruinę-mimo,że swoją siedzibę ma tu obecnie Karbonia PL. Jest tu też elektrownia sprzedająca energię pobliskim czeskim kopalniom. Hałdy, po ktorych jeździłem znajdują się nad samą Olzą, stanowiącą tutaj granicę polsko-czeską.Jadąc wzdłuż Olzy natknąłem się na miejsce, gdzie granica "wychodzi z Olzy na ląd". Jechałem potem polską stroną do granicy w Kaczycach Górnych. Z granicy zjechałem aż pod sam sklep "Giga Sport" w Karvinie. Tam szukałem miejsca do "zaparkowania" rowera.Gdy już wszedłem do sklepu przy drzwiach zauważyłe szafki, gdzie musiałem dać towar spoza sklepu. Ochroniarz wcisnął swoją monetę do zamka i otworzył mi szafkę, gdzie dałem plecak, kask i okulary. Nastepnie ochroniarz to zamknął i dał mi kluczyk, oraz przyniósł koszyk na zakupy. Zaskoczyło mnie to, ale coż tutaj "klient nasz pan" jest bardzo przestrzegane.Poszedłem po bidon i zaraz do kasy. Po zaplaceniu 99 Kc sprzedawca zawołał po czesku,że skoro jestem w trasie i kupiłem bidon powiedział:"Kupte se napoj", a ja mu grzecznie po polsku odpowiedziałem,że napój już mam, na co on zrobił dziwną minę...Przy wyjściu ochroniarz zabrał mi koszyk i zapakował do reklamówki bidon, otworzył moją szafkę z i przyniósł mi moje, pozostawione tam, rzeczy. Następnie on sam zamknął szafkę i zabrał monetę, oraz pokazał którymi drzwiami się wychodzi. Powiedział, że zapraszają ponownie, a ja mu grzecznie za wszystko podziękowałem.Od razu pomyślałem,że bardzo miła obsługa i szkoda,że Karvina nie leży w Polsce.Ze sklepowego parkingu skierowałem się ul.Borowskiego na granicę do Kaczyc Dolnych,gdzie juz byłem wielokrotnie.W Kaczycach Dolnych skierowałem się do Czarnego lasu, będącego w Czechach, gdzie trochę pojeździłem. Potem trasa rowerowa zaprowadziła mnie do Zebrzydowic, przez polskie Uroczysko Szydłówka i Uroczysko Siroczy, po opuszczeniu kórego ponownie wjechałem do czeskiej Karviny.Z tego miasta jechałem do Petrovic, do miejsca,gdzie linia kolejowa przecina granicę, a następnie przez granicę w Marlowicach Górnych wjechałem na polską stronę linii kolejowej.Linia ta, to trasa z Czechowic-Dziedzic do Ostravy. Wróciłem do Zebrzydowic,a z tamtąd bezpośrednio do Kończyc Małych i przez Pruchną, Drogomyśl, Zaborze, Landek wróciłem do domu.

Dystans to 118 km, pogoda ze średnim zachmurzeniem, temperatura około 20 stopni.Galeria jest tutaj.

Imielin

Niedziela, 20 lipca 2008 · Komentarze(0)
Zbiornik Imieliński (Dziećkowicki)

20 lipca 2008 roku (Niedziela) korzystając ze sprzyjającej pogody wybraliśmy się na wyprawę rowerową. Naszym celem był zbiornik Imieliński (lub, jak kto woli Dziećkowicki) znajdujący się na granicy województwa śląskiego z małopolskim.
Swoją wyprawę rozpoczęliśmy tradycyjnie w Ligocie-Miliardowicach, a z tamtąd jechaliśmy do stacji PKP Zabrzeg-Czarnolesie, gdzie wjechaliśmy na Wiślaną Trasę Rowerową (WTR). Tą trasą jechaliśmy przez Zabrzeg, wał Jeziora Goczałkowickiego, Goczałkowice, Pszczynę-gdzie odwiedziliśmy Park Pałacowy.Z Pszczyny WTR prowadzi wspólnie z "Eurovelo R4" i "Greenways Kraków-Morawy-Wiedeń" przez Ćwiklice do Miedźnej, gdzie te trasy się rozdzielają. My jechaliśmy dalej WTR przez Międzyrzecze, Bojszowy do Bierunia Starego. Tam na rynku odpoczęliśmy i poszukaliśmy trasy na Lędziny, gdzie pojechaliśmy, mijając kopalnię "Ziemowit".To własnie turyści z tej kopalni mieli wypadek w Serbii. Z Lędzin, przez Hołdunów jechaliśmy do Imielina. Wówczas widzieliśmy kominy Elektrowni Jaworzno i słyszeliśmy samochody jadące Drogą Ekspresową S1 i Autostradą A1 (to ta słynna autostrada z Katowic do Krakowa, którą remontują bez końca...).W Imielinie po oglądniećiu planu miasta dotarliśmy na piaszczyste tereny położone wokół jeziora imielińskiego (dziećkowickiego). Będąc na brzegu jeziora zauważyliśmy, że ma ono piaszczyste dno i bardzo czystą wodę!!! Niestety nie można się w tym miejscu kąpać-kąpiel dozwolona jest od strony Małopolski. Po odpoczynku nad jeziorem ruszyliśmy jedną z lokalnych tras rowerowych do Chełmu Śląskiego, gdzie wjechaliśmy na WTR. Tutaj wypada wspomnieć,że byłem tu równo 2 tygodnie wcześniej.Dokładnie tą samą trasą jechałem aż do Bierunia Nowego(patrz Oświęcim-Libiąż). W Bieruniu Nowym jechaliśmy dalej WTR przez Jajosty do Bojszów, a potem przez Międzyrzecze do Frydka i Miedźnej.Tam też chwilę odpoczęliśmy i zapadła decyzja,że nie pojedziemy do Goczałkowic przez Pszczynę, tylko przez Rudołtowice. Jak postanowiliśmy-tak zrobiliśmy, opuszczając na "jakiś czas" WTR. Jechalismy z Miedżnej przez Rudołtowice (znajduje się tam "dom publiczny") do Goczałkowic. Wtedy zapadła już ciemność. Przejeżdżaliśmy przez stare uzdrowisko w Goczałkowicach i przejechaliśmy przez bardzo stary most na Wiśle do Renardowic (dzielnica Czechowic-Dziedzic). Tam znajduje się restauracja "Stara Winiarnia", a po prawej stronie za krzakami biegnie linia kolejowa z Katowic do Bielska-Białej.
W tym miejscu kilka lat wcześniej zaginęła pewna dziewczyna, która szła z Renardowic na dworzec PKP do Goczałkowic-Zdroju-wyszła z domu i nie dotarła na dworzec. Poszukiwaniami zajmuje się Polcja oraz biuro detektywistyczne K.Rutkowskiego, ale jak narazie nic nie wiadomo co się z nią stało...
Z Renardowic jechaliśmy ul.Waryńskiego do Zabrzega, a ztamtąd do domu.
Licznik zanotował 148 km. pogoda to słońce ze średnim zachmurzeniem, temperatura okolo 20 stopni.Galeria zdjęć jest tutaj.