Wpisy archiwalne w miesiącu

Sierpień, 2008

Dystans całkowity:159.00 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:b.d.
Średnia prędkość:b.d.
Liczba aktywności:2
Średnio na aktywność:79.50 km
Więcej statystyk

Rybnik-Racibórz

Czwartek, 28 sierpnia 2008 · Komentarze(0)
Ziemia rybnicka i raciborska...

28.08.2008 odbyła się moja ostatnia wyprawa rowerowa podczas wakacji 2008 roku. Tym razem pojechaliśmy w okolice ziemii rybnickiej i raciborskiej.


Nasza wyprawa rozpoczęła się w Rybniku, do którego dotarliśmy pociągiem z Czarnolesia (przesiadając w Pszczynie).Kolejny raz muszę powiedzieć,że nadal nie rozwikłany jest problem biletów na rower-sami kolejarze nie wiedzą czy trzeba czy nie...
W Rybniku skierowaliśmy się w stronę dużej katedry z dwoma wieżami, a następnie stadionu miejskiego (żużlowego i piłkarskiego). Z tamtąd ruszyliśmy nad Zalew Rybnicki. Jest to jezioro powierzchniowo porównywalne do Zbiornika Łąka, koło Pszczyny. Jechaliśmy szlakami rowerowymi Bramy Śląsko-Morawskiej i w ten sposób dotarliśmy do miejscowości Stodoły gdzie mieści się zapora wodna Zalewu Rybnickiego, a przy niej znajduje się dom, w którym czasowo mieszkał ks.Karol Wojtyła kiedy odwiedzał tam swoją ciotkę. Następnie pojechaliśmy do miejscowości Rudy, gdzie mieści się muzeum kolei wąskotorowej, które odwiedziliśmy.Znajdują się tam stare lokomotywy i wagony, oraz tory, zwrotnice itp.Kolej ta została wybudowana w czasach pruskich, a zlikwidowana w latach 60. miłosnikom kolei bardzo polecam odwiedzić to miejsce, gdyż mozna się sporo dowiedzieć na temat historii kolei na ziemii śląskiej. Ze stacji pojechaliśmy do Opactwa Cysterskiego, gdzie znajduje się duży klasztor cysterski-niestety akurat był w remoncie.Następnie czerwonym szlakiem prowadzącym w stronę Kuźni Raciborskiej. I tu niestety porażka, bo nie trafiliśmy do tej miejscowości, ale odwiedzilismy słynne lasy Kuźni Raciborskiej. To właśnie te lasy płonęły w latach 90. Czerwony szlak turystyczny zaprowadził nas do miejscowości Nędza. Z tej miejscowości jechaliśmy przez rezerwat "Łężczok" do Raciborza-Markowic.W rezerwacie nie ma żadnych szlaków rowerowych, ale za to są wieże widokowe-jedną z nich odwiedziliśmy. Gdy wjechaliśmy do Markowic, na stacji PKP zjedlismy zakupione wcześniej bułki i ruszyliśmy w stronę Rybnika.Dojechaliśmy szlakami do miejscowości Żytna, a z tamtąd przez Nową Wieś, Lyski, Suminę, Jejkowice dotarlismy do Rybnika-Zebrzydowic. W rybniku odwiedzilismy też rynek, a następnie ruszyliśmy na dworzec PKP i powrotnym pociągiem przez Pszczynę do Czarnolesia.

Osobiście polecam te tereny do odwiedzenia. Mała róznica wzniesień i piękne tereny leśne lasów Kuźni Raciborskiej zachęcają do rowerowych i pieszych wizyt. Drobnym problemem jest słabe oznakowanie szlaków rowerowych, a także piaszczyste tereny-jazdę po leśnej piaszczystej drodze rower zachowuje się identyczne jak podczas jazdy w śniegu. Ponadto trafiliśmy na ładną pogodę, było ciepło i słonecznie, bez wiatru.Nasz przebieg to 85 km- a pociagiem w jedną stronę z Czarnolesia przez Pszczynę do Rybnika jest 50 km.

Galeria zdjęć jest tutaj

Cierlicko-Czechy

Poniedziałek, 25 sierpnia 2008 · Komentarze(0)
Jezioro Cierlicko i okolice...






25.08.2008 z siostrą wybraliśmy się na wyprawę rowerową nad jezioro Cierlicko w Czeskiej części Śląska Cieszyńskiego, nazywanej często Zaolziem. Wyprawa rozpoczęła się w Cieszynie-do którego dotarliśmy pociągiem z Zabrzega.

Z dworca PKP pojechaliśmy do Cieszyna-Boguszowic. Dotarliśmy tam z małymi "przygodami" przejeżdżając pod mostem PKP nad Olzą, gdzie można było pozbyć się głów-bo most ten zawieszono bardzo nisko. Przy okazji mogliśmy zobaczyć granicę na kolei. W końcu zobaczyliśmy most drogowy zawieszony nad doliną Olzy w Boguszowicach. Dokładnie pod nim znajduje się odrestaurowany bunkier wojenny, który odwiedziliśmy.










Następnie wróciliśmy do centrum Cieszyna, gdzie zjedliśmy Meksiko-Hamburgera (zawierał mięso wiepszowe, kapustę, sałatkę, pomidora, ketchup itp.-wszystko było w środku weka-takiej dużej podłużnej bułki) ,który był bardzo pożywny. Pojechaliśmy na cieszyński rynek, a następnie na "Cieszyńską Wenecję ". Odwiedziliśmy też "Studnię Trzech Braci"-według legendy tutaj spotkali się, po ciężkiej i długiej wędrówce, trzej bracia: Leszko, Mieszko i Cieszko. To oni się tak cieszyli tym spotkaniem, że załorzyli miasto Cieszyn. Następnie pojechaliśmy pod wierzę zamkową, oraz na Most Przyjaźni.





Wcześniej jednak zakupiłem w kantorze korony czeskie. Most Przyjaźni jest nad Olzą, która płynie przez środek miasta, stanowiąc jednocześnie granicę Polski i Czech. Cieszyn przedzielono granicą państwową w 1920 roku na mocy postanowień Rady Ambasadorów, która dokonała podziału Śląska Cieszyńskiego. Stan ten trwał do roku 1938, kiedy Polska zbrojnie zajęła Zaolzie i zachodnią część miasta włączono do Polski. Po II wojnie światowej miasto ponownie rozdzieliła granica i tak jest do dziś. Dzień 21.12.2007 w Cieszynie miał wymiar historyczny-Polska i Czechy weszły do strefy Schengen i granica ma od tego momentu tylko wymiar administacyjny-nie ma bowiem kontoli celnych i paszportowych-jak dotąd utrudniających życie mieszkańcom obu części miasta. Dziś w miejscu kontoli celnych znajduje się zakład bukmacherski i bar. Wjechaliśmy na rynek w czeskiej części miasta, gdzie kupiłem napój energetyzujący "Energydrink4u".





Następnie skierowaliśmy się drogą w stronę Karviny. W miejscowości Podobora znajduje się "Stary Cieszyn"-czyli pozostałości po starym grodzie cieszyńskim. Legenda głosi,że tutaj ma początek podziemny tunel prowadzący do wierzy zamkowej w Cieszynie. "Stary Cieszyn" ("Cieszynisko") było niestety zamknięte dla turystów. 25.08.2008 to poniedziałek, a muzeum jest wtedy nieczynne-pozostałość po komunie... Z zewnątrz gród podobny jest do polskiego Biskupina.Niepocieszeni brakiem możliwości zwiedzenia tego obiektu, wróciliśmy się trochę i wjechaliśmy na trasę rowerową 6100 a następnie 56, którą dotarliśmy nad jezioro Cierlicko. Zanim jednak dotarlismy nad jezioro, kilkanaście metrów wcześniej widzielismy miejsce katastrofy lotniczej z 11.09.1939 w której zginęli dwaj polscy lotnicy-Żwirko i Wigura.








Jechalismy tam długą i wysoką (23 metry) koroną wału. Jezioro ma powierzchnię 82 km kw. Zatrzymaliśmy się na brzegu od strony Olbrachcic, gdzie stwierdziliśmy, że woda jest zimna-wszak jezioro jest na rzece Stonavka wypływającej z gór. Następnie jechaliśmy do Olbrachcic, gdzie jadąc według trasy 56 zawitaliśmy do przedmieść Hawierzowa, skąd wróciliśmy się do Olbrachcic. W tej miejscowości jechaliśmy trasą 6097 do Stonawy, gdzie mijaliśmy tereny kopalni "Darkov". Potem jechaliśmy drogą dwupasmową do mostu na Olzie w okolicach Karwiny Darkov. Skręciliśmy na wał Olzy, ale niestety zarośla na drodze skutecznie uniemożliwiły nam drogę do Bohumina, który mieliśmy odwiedzić, a tak wróciliśmy się jakimiś "zakręconymi drogami" do głównej drogi, którą wcześniej jechaliśmy. Tam w pewnym momencie mijało nas auto-samobójca, jadący z zabójczą prędkością!!! Wjechaliśmy do Starego Miasta w Karwinie, a następnie do Nowego Miasta. Tam mieszkańcy, zapewne narodowości Romskiej, patrzyli na nas dziwnym wzrokiem. Jest to dzielnica slumsów i brudu...podobna sceneria do miast zachodu. Skierowaliśmy się do Petrovic. Za torami skręciliśmy ku granicy państwa w Marklowicach Górnych, skąd prosto jechaliśmy na dworzec PKP w Zebrzydowicach.
W kasie biletowej okazało się, że muszę mieć bilet na przewóz roweru. Dotąd jadąc pociągiem z siostrą (pracownikiem PKP) takiego biletu nie musiałem mieć...Nawet rano podczas jazdy do Cieszyna, konduktor nic nie mówił o bilecie... A w Zebrzydowicach mają "inne przepisy", a rzekomo w całej Polsce mamy jedną i tą samą kolej i powinno być wszędzie jednakowo, a tu co stacja to "inne przepisy"!!!
Przejechany dystans na terenie Polski to około 10 km, zaś na terenie Czech to 64 km. Pogoda dopisała, było ciepło około 25 stopni, słonecznie i niemal bezwietrznie. Nasza skóra nieco zmieniła kolor i zyskała "rowerową opaleniznę". Zmęczenie było minimalne. To co ciekawe, to fakt, że nazwy czeskich miejscowości są w dwóch językach, gdyż na Zaolziu mieszka dużo Polaków.

Galeria zdjęć jest tutaj.

Ruptawa

Wtorek, 12 sierpnia 2008 · Komentarze(0)
Ruptawa i okolice...

Wyprawa, którą tutaj opisuję nie była zupełnie nigdy planowana...
12.08.2008 wybrałem się odwiedzić Jastrzębską dzielnicę Ruptawa i okoliczne miejscowości. Ruptawę w małym stopniu odwiedziłem już wcześniej-m.in przy okazji wizyty "na końcu świata" w Czechach.
Rozpocząłem ją dosyć nietypowo. Jechałem przez Bronów i Landek, by następnie dotrzeć aleją dębową do Chybia.W Landeku, byłem swiatkiem jak krowa piła wodę z uszkodzonego ... hydrantu!!! Chybie to wieś połozona na południowo-zachodnim brzegu Zbiornika Goczałkowickiego. Tam przy głównej drodze znajduje się Sanktuarium NMP Gołyskiej i sklep rowerowy, gdzie kupiłem nową diodówkę.Wczesniej jednak stałem na przejeździe PKP i natknałem się na wypadek samochodowy. Tutaj przydała się znajomość zasad rucu drogowego, gdyż ruchem kierował policjant!!! Coś takiego zdarzyło mi się pierwszy raz!!! Następnie udałem się do Zabłocia. W Zabłociu skręciłem na Drogomyśl (jadąc przez Zabłocie-Czuchów). W Drogomyślu wjechałem na słynną trasę na Czechy i jechałem nią aż do Pruchnej, gdzie skręciłem na Pelgrzymowice. Z tej miejscowości jechałem do Zebrzydowic-odwiedzając centrum tej miejscowości i zamek. Postanowiłem jechać dalej doliną Piotrówki i w ten sposób znalazłem się w Marklowicach Górnych, gdzie wjechałem na teren Czech-do Marklowic Dolnych.Tam, skierowałem się po "górkach i dolinach" do Petrovic-Kempy w okolice toru motokrosowego "Piotrowicka kotlina", gdzie nawet odbywają się Mistrzostwa Czech w motokrosie!!! Ruszyłem dalej-waską dróżką do granicy państwa w lasie "Pastuszyniec", gdzie wjechałem na tereny Jastrzębskiej dzielnicy Ruptawa. Pojeździłem trochę po gorkach i dolinach Ruptawy i skierowałem się drogą na Marklowice Górne-dgroga prowadziła wzdłuż linii granicznej-tutaj napotkałem Trasy Rowerowe Subregionu Zachodniego, który w przyszłości mam zamiar odwiedzić. Wróciłem do Marklowic Górnych, gdzie ponownie wjechałem do Czech. Z Petrovic u Karvine skierowałem się do Karviny na ul. Mickiewiczową, która zaprowadziła mnie do bardzo dobrze znanego mi przejścia w Kaczycach Dolnych.W Pruchnej zadzwoniono do mnie z domu,że przyjechał do mnie wujek-to też przyśpieszyłem tempo.Z tamtąd jechałem znaną mi trasą aż do Zaborza, gdzie skręciłem za torami w stronę Mnicha.Tam wjechałem na trasę Strumień-Jasienica, którą wcześniej jechałem do sklepu w Chybiu. Jadąc ponownie przez aleję dębową w środku lasu skręciłem w prawo i tym sposobem znalazłem się przy pomniku leśnym w okolicy leśniczówki "Zabrzeg" skąd mam już tylko kilometr do domu.


Podczas wyprawy było bardzo ciepło ponad 30 stopni, ale wiał momentami dość silny wiatr, który ożeźwiał ale i utrudniał jazdę (wiało z zachodu, czyli prosto w twarz). Wyprawa rozpoczęła się około 14:00, a zakończyła ok 20:00-przejechany dystans to hehehe - równe 100 km. Trochę meczyły mnie górki w Ruptawie. Jako ciekawostkę dodam,że nastepnego dnia wstawałem rekordowo wcześnie, bo już o 3:00, a spałem tylko 4 godziny!!! Wstałem tak wcześnie, bo wraz z wujkiem odwoziłem kuzynkę na lotnisko w Pyrzowicach-miała odlot o 6:30. Żadnego zmęczenia wyprawą nie czułem!!!


Galeria jest tutaj.