Orlova

Niedziela, 16 września 2007 · Komentarze(0)
W niedzielę 16 września postanowiłem wybrać się na wyprawę rowerową do sąsiadów-Czechów. Swoją trasę rozpocząłem w Miliardowicach. Potem przez Bronów, skierowałem się w stronę Landeka. Tam minąłem tablicę Euroregionu Śląsk Cieszyński i pojechałem do Mnicha koło Chybia. Tam, przed przejazdem PKP skręciłem w ścieżkę niedaleko stacji PKP Mnich. Dalej jechałem drogą do Zaborza, a stamtąd do Dogomyśla mijając po drodze stawy PAN i znak Strefy nadgranicznej. Dalej jechałem cały czas prosto drogą do Pruchnej i dalej do Kończyc Małych. W Pruchnej zaczęły się podjazdy.W Kończycach skręciłem koło Slovnaftu w drogę na Zebrzydowice. Tam po przejechaniu kilku kilometrów na rondzie jechałem do Marklowic Górnych. W tej miejscowości znajduje się przejście graniczne do Petrovic u Karvine. Jechałem dalej do Závady-gdzie zobaczyłem rzekę Olzę. Potem kierunek Dětmarovice gdzie znajduje się duża elektrownia.Stamtąd udałem się na trasę do Bohumina, ale przez Orlovą. Jak się później okazało Orlová to partnerskie miasto Czechowic-Dziedzic!!! w Orlovej jakiś Czech na mnie wołał pytając się o papierosa-niestety nie zaspokoiłem jego potrzeb, gdyż powiedziałem mu że nie palę. Facet trochę był w szoku, bo trafił na obcokrajowca... Po odwiedzeniu Orlovej przez Rychvald trafiłem do Bohumina. Po przejechaniu tego miasta trafiłem do jego starej części- Starego Bohumina który leży nad Odrą. Tam też po przejechaniu mostu na tej rzece znalazłem się w Chałupkach-na granicy gdzie zastałem opuszczone szlabany i pytałem się Czeszki czy można tu przejeżdżać. Okazało się że tak, ale tylko piesi i rowerzyści, bo samochody jeżdżą przez nowe przejście graniczne. Z chałupek ruszyłem przez Zabełków, Olzę, Gorzyce, Gorzyczki, Łaziska do Godowa. Na trasie były piękne widoki na stronę czeską, którą jechałem wcześniej. Trasa w porównaniu z czeską stroną jest bardziej pagórkowata, toteż daje się we znaki. Z Godowa ruszyłem do Gołkowic, a tam w celu skrócenia drogi przejechałem przez granicę na Piotrówce do czeskiej Zavady, gdzie już wcześniej jechałem. Granicę przekraczałem z kieszenią pełną polskich jabłek...Potem już jechałem do granicy w Petrovicach u Karvine gdzie musiałem poczekać aż jakiś celnik się zjawi. Zjawił się po kilku minutach i tylko zapytał czy mam dowód-nawet nie musiałem go pokazywać...Potem ruszyłem już tą samą trasą co wcześniej już do domu.

Wycieczka była udana-pogoda dopisała i miło się zwiedzało polsko-czeskie pogranicze. Można powiedzieć, że przejeżdżając przez granice z Czechami czuje się wejście obu krajów do UE na własnej skórze... A co będzie jak wejdziemy razem do Układu Schengen??? Zniknie kontrola..

Komentarze (0)

Nie ma jeszcze komentarzy.
Komentowanie jest wyłączone.